SPOŁECZNOŚĆ

[userpro template=register]

Granice wytrwałości- Damian Kołodziejczak

Pisząc ten artykuł zastanawiam się, dlaczego jestem w stanie zrobić to dopiero w lipcu.Przecież mogłem pójść na „przysłowiową” łatwiznę” i zrobić kilka wiosennych wypadów na znane komercje. Była by większa szansa na złowienie ryb i publikację artykułu. No cóż, zdecydowałem się poświęcić wodzie PZW, zresztą robię to już od kilku lat. Piękne i urokliwe „Dzikie” jeziora potrafią dać uśmiech na twarzy, ale oczywiście są chwile, gdzie pojawia się kwaśna mina, zgrzyt i zniesmaczenie. Myślisz, że masz już rozpracowaną wodę i będzie już tylko lepiej. Niestety tak nie jest „Dzikie” wody rządzą się swoimi prawami.

Z tymi braniami jest coraz gorzej, bo i ryb coraz mniej, o czym niebawem przeczytacie w innej publikacji, do której natchnęła sytuacja na tym zbiorniku, ale wracając do sedna sprawy, w końcu się doczekałem.
Miejscówka, którą wytypowałem była nęcona już od wczesnej wiosny. Byłem przekonany, że to w tym miejscu wiosną zjawią się ryby. Wszystko jak prawidła „karpiowe” nakazują. Skrajna część jeziora – tzw. zatoka , głębokość od 5m wraz z wychodzącą płycizną, do tego wiatr zachodni, spychający całą ciepłą wodą właśnie prosto w miejsce położenia zestawów. Cóż trzeba więcej. Byłem wręcz pewien na 99% ze zjawią się tu wygłodniałe po zimie karpie i amury. Do wody regularnie szły kulki , pellet oraz kukurydza wraz z konopiami. Kwiecień – bez pika. Nie rezygnuję z sypania, licząc na maj.

Przecież muszą w maju odpalić. Logika tak nakazuje, ale…….. Niestety nie odpaliły ani w maju ani w czerwcu. Byłem załamany !!!!!! Dlaczego ich tu nie ma?! Co robię źle? Gdzie tkwi błąd? Czy aż tak ta woda pustoszeje, by łowisko nie dało się skutecznie obławiać??
NIE!!!! NIE poddam się !!! Czy po trzech miesiącach klęski zdecydowalibyście się jeszcze na lipiec??? Co mam zrobić, przecież nie będę szukał nowej miejscówki. Stawiam wszystko na jedną kartę. Kolejne gotowanie ziaren, pellet dopalony liquidami.

Hmmmm no to może jeszcze kulki pokrojone coś zmienią??? – Coś innego, popadamy chyba w skrajności. Przed planowaną zasiadką, która w końcu mogła potrwać wystarczająco długo by być zadowolonym, a przez około dwa tygodnie wcześniej co dwa dni rozsypuję po całym łowisku 5kg kulek z serii Supreme – Squidos wraz z Brzoskwinia & Mango, 5 kg rybnego pelletu, oraz około 10kg kukurydzy z konopiami. W końcu nadchodzi upragniony poniedziałek. Po kilkudniowym załamaniu pogody niebo się powoli rozjaśnia. Mój kompan i towarzysz tej zasiadki jest pierwszy raz na takiej wodzie. Ustalamy z góry, że stawiamy na relaks i wypoczynek bez spinki, że coś musimy. Jestem już uodporniony , czy może coś się nagle zmienić ??? Może być tylko lepiej. Zbliża się wieczór … i wielka niewiadoma. Pojedzie? A jak nie to chociaż niech się pokażą, że są. Zapinając śpiwór marzę o tym, abym z niego wybiegł.

Godz. 1:30 jedzieeeee !!! Wylatuje z namiotu. Rolaaaaaa o jakich się śni. Po chwili czuję ją na kiju. Serce wali jak szalone, a w myślach tylko jedno….żeby się tylko nie spięła.

W takich chwilach czas się zatrzymuje. Ile ten hol mógł trwać ???? – nieważne, ważne jest to, że mieni się w szarości nocy i dyskretnym świetle latarki swoją złotą barwą. Piękny Commmmon. Jestem mega szczęśliwy. Po trzech miesiącach nęcenia, mam pierwszego karpia. Rybka wędruje do worka. W dzień robię kilka fotek i rybka odpływa do swojego podwodnego królestwa.

Kolejny dzien i noc przed nami. Podbudowany tym braniem postanawiam dorzucić kobrą coś, co nie nasyci ryb, a będzie miało większy potencjał zanętowy niż pellet. W ten sposób do wody trafia 2 kg Amoka Brzoskwinia & Mango. Następna doba przynosi mi branie 0 23:30. Tym razem piękny golas ze sporą nadwagą jest w moim podbieraku .Cieszyłem się z tej ryby jak dzieciak, zresztą mój kompan również, pomimo tego, że nic nie złowił.

Nadchodzi trzecia doba zasiadki. Nie ma złudzeń, ryby weszły w łowisko ,muszę dostarczyć im troszkę więcej jedzonka. By całość zanęty jeszcze bardziej wzbogacić, wyciągam mój zestaw „DOPALACZY” Ps. jak najbardziej legalnych choć cholernie uzależniających. Mając ze sobą łódkę zanętową decyduję się wypłynąć pontonem, aby bardziej rozproszyć nęcenie i tym samym pobudzić ryby do bardziej intensywnego zerowania i poszukiwania pokarmu. W godzinach popołudniowych mam kolejne branie, ale tym razem po krótkim holu rybka się spina.
No cóż, bywa i tak. Mam jeszcze dobę przed sobą więc jestem dobrej myśli.Niestety pogoda się zmienia. Grzeje jak cholera, a ciśnienie powoli spada.

Dobrze wiem co to znaczy na tej wodzie. Na spadku ciśnienia jeszcze nigdy tu nie złowiłem karpia.

Do końca zasiadki już nic się nie zadziało. A próbowałem wszystkiego , nawet zaprażając KARPIE wieczorem do tańca przy ulubionej nucie „BAJLANDOOO” w rytmie „Ostrego haka” .
Wtajemniczeni wiedza, o co chodzi….

Były to dla mnie niezapomniane 4 doby …. Utkwią w mojej pamięci do końca życia i o jeden dzień dłużej, stając się początkiem NOWEJ NADZIEII – SIEEEMAAAA !!!
Akumulatory naładowane-nie tylko te w łódce 🙂 Wiec do zobaczenia nad wodą.

Damian Kołodziejczak #ACTeam